Przychodzi podstępnie, najczęściej nocą lub wczesnym rankiem, ale bywa także, że zjawia się, zupełnie niespodziewana, w samym środku dnia, totalnie wybijając nas z rytmu. Sprawia, że nie możemy odnaleźć drogi do samego siebie, nijak nie zgrywamy się z otoczniem i bombardującymi nas zewsząd sygnałami. Chcemy uciec, schować się, przespać... ale to nie jest takie proste. Ona nie pozostawia złudzeń, musimy podporządkować się niechcianym regułom.

Zachować odległość, wstrzemięźliwość i pozostać w czterech ścianach własnego domu. O ile oczywiście tu nas dopadnie. Może uściślijmy, utrudnia nam znacznie zmianę lokalizacji, w jakiej nas zastanie, a my w panice szukamy ratunku. Cudownego antidotum, które pozwoli nam czym prędzej jej się pozbyć. Próbujemy różnych metod. Począwszy od tych polecanych przez nasze Babki, przekazywanych sobie przez pokolenia, z dziada pradziada. Skończywszy na ułudzie, jaką serwuje nam na codzień barwny świat reklamy.

Na nic się to zdaje. Swoje musimy przejść. A sprawy przybierają jeszcze gorszy obrót, gdy dzielimy się nią z innymi. Wtedy do nędznego i tak samopoczucia dochodzi trudne do zniesienia poczucie winy. No chyba że "dzielenie się" było zamierzone, gdyż chcieliśmy tym sposobem pokonać niewygodnego partnera w jakiejś życiowej gierce. Wtedy może się okazać niezwykle pomocnym i skutecznym narzędziem eliminacji. Oczywiście z wyjątkiem osobników, których nic się nie ima... nawet ona... słyszałam, że są tacy szczęśliwcy.

Ja osobiście znienawidziłam ją całą mocą swoją i z całych sił swoich, z chwilą, gdy po raz pierwszy dopadła nas, gdy nie byliśmy juz tylko we dwoje. Dzieci... tak, one są doskonałym inkubatorem jejmości. I doskonale nadają się do podtrzymywania jej bytu. Tak nędznego i tak potężnego zarazem. Ileż nocy strawiłam na czuwaniu przy naszych pociechach, ileż niepewności z jej powodu zaznałam. Czy to już? Czy dziś, albo jutro? Czy w ogóle? Czy możemy spotkać się z innymi, nie narażąjąc ich lojalnie na podobną nieprzyjemność? Przerąbane.

Nienawidzę, nie znoszę, nie potrafię zbagatelizować, śmiać się i żartować z niej, kiedy prócz dzieci i mnie zwala z nóg. Snuję się po domu, walczę z odruchami, a dzieci chcą tego i śmiego. Chcą jeść, a ja na jedzenie patrzeć nie mogę, chcą na dwór, a ja progu domu przekroczyć nie mogę, chcą się bawić, a ja marzę o tym by się schować pod kocem przed całym światem. Przeczekać, przespać i czym prędzej zapomnieć. O Tobie, jelitówko. Ty... wredna masówko:P